Jednym z największych od stuleci marzeń
ludzkości było wynalezienie leku na starość lub chociaż jej
najwidoczniejszy objaw - marszczenie się skóry. Już w 1795
r. uwięziono słynnego alchemika, hrabiego Alessandro Cagliostro
za to, że odkryty przez niego eliksir młodości ... nie działał.
XX-sty wiek przyniósł nam jeszcze wiele takich eliksirów.
Co kilka lat koncerny kosmetyczne ogłaszały w swych reklamach,
że oto wynaleziono panaceum na starzenie się skóry. Euceryt,
gliceryna, lanolina miały być nimi, ale nie były. Potem antyoksydanty,
czyli witaminy E i C oraz beta karoten, liposomy - czyli
nośniki substancji czynnych w głąb komórek skóry, kremy hormonalne,
kwasy owocowe, selen, witamina A, koenzym Q-10 - każdy z
tych środków odwrócić miał proces wiotczenia skóry, jednakże
co najwyżej go spowalniał.
Ostatnie lata, to nadzieja w kwasie hialuronowym, mezoterapii,
jontoforezie, hormonach wzrostu, retinolu, imedeenie. Póki
co jednak, bezsporne efekty odmłodzenia skóry i spłycenia
zmarszczek, osiągano jedynie poprzez implantację kolagenu,
botoksu lub embrioblastów - czyli komórek pierwotnej zarodkowej
tkanki łącznej.Są to zabiegi skuteczne, ale wymagające
powtarzania co kilka miesięcy i dość kosztowne. Problem
z wynalezieniem nieimplantowego leku na zmarszczki, wynikał
od zawsze z przyczyn ich powstawania, to znaczy zanikającej
z wiekiem zdolności organizmu do syntezy kolagenu, białka
podporowego wytwarzanego przez fibroblasty, które tworząc
siateczkę proteinową, wiąże w skórze wodę.
Kolagen znany był ludziom od dawna. Pozyskiwano go ze
skór bydlęcych, niestety w postaci nieaktywnej biologicznie.Sprawy
historyczne i wielkie zaczynają się zazwyczaj bardzo prozaicznie,
a ogromną większością wielkich wynalazków rządzi przypadek.
W latach 80-tych naukowcy Politechniki Gdańskiej a później
także Uniwersytetu Gdańskiego, pracując w więcej niż skromnych
warunkach, nad zagadnieniami dość dalekimi od kosmetologii,
uzyskali
z ekstraktu skór rybich kolagen o budowie łańcucha aminokwasowego
idealnie przystającego do ludzkiego. Nie było w tym jeszcze
niczego sensacyjnego. Od dawna bowiem stosowano na świecie
kolagen wytwarzany ze skór bydlęcych - zaś później rybich,
do implantów kosmetycznych, szwów rozpuszczalnych, protez
naczyniowych, kompresów i jako składnik maści leczących
oparzenia, rozstępy, blizny. Koncerny kosmetyczne inwestowały
od 30-tu lat miliony dolarów w badania nad pozyskiwaniem
kolagenu, który wchodził w skład najdroższych zazwyczaj
i najbardziej reklamowanych kremów, maseczek, żeli i odżywek
do twarzy.
Gdańszczanie
(inż. Skrodzki, dr hab Sadowska i Kołodziejczyk, prof.Przybylski)
dowiedli wszak empirycznie, że białko dodawane dotąd do
kosmetyków, nie jest bynajmniej tym samym co ludzki
kolagen! Jest mimo podobieństw ciałem obcym, nieaktywnym
biologicznie, raczej formą żelatyny, działającym jak placebo.
Idąc dalej, w poszukiwaniu kolagenu czynnego biologicznie,
odkryto, także w Polsce metodę filtracji poprzez fibroiny
jedwabnika morwowego, których budowa, bardzo zbliżona chemicznie
do kolagenu,
nie zrywała kruchego łańcucha białek podtrzymywanego przez
wiązania wodorowe (patrz: wiedza dla zaawansowanych).
W tym właśnie momencie urodziło się największe polskie
odkrycie chemiczne, od czasów ekstrakcji białka z kryla
antarktycznego. Kolagen tą metodą pozyskany, zachowywał
bowiem swoją budowę przestrzenną aminokwasów, bliźniaczą
dla ludzkiego, tzw. potrójną helisę. Oznaczało to, że otwarta
została droga do przywrócenia skórze białka, którego deficyt
spowodował jej starzenie się! Czyli realną redukcję zmarszczek
już istniejących! Zawrzało na temat polskiego odkrycia w świecie naukowym.
Kolagen zachowujący potrójną helisę był sensacją, ale w
światowym środowisku specjalistów. W
Polsce odbił się echem na tyle słabym, że nikt nie zainwestował
do 2001 roku w
praktyczne wykorzystanie wynalazku, który otwiera przecież
nową epokę w kosmetologii. Na przełomie stuleci rozgłos
wokół tematu powoli słabł. Przeszkodą bowiem do natychmiastowego
wdrożenia odkrycia, było początkowo nie wypracowanie postaci
emulgatu, który zapewniałby wchłanialność kolagenu do jąder
komórek skóry po nałożeniu go na barierę ochronną naskórka.
Gdy z tym się uporano, tworząc preparat kolagenowy w postaci
transdermalnego żelu, wynikł problem jego nietrwałości
pod wpływem temperatury.
Dylemat ten był kluczowym dla koncernów farmaceutycznych
i kosmetycznych, które bardzo chciały nabyć wyłączne prawa
do pierwszego na świecie specyfiku wykazującego właściwości
naprawcze skóry, ale nie były nim zainteresowane poważnie,
dopóki denaturyzował się i tracił potrójną helisę w temperaturze
pokojowej. Nikt jednak nie zaprzeczał, iż wydarzyła się
rzecz wielka.
Prace nad udoskonaleniem preparatu trwały w Polsce, zaś
w kilku krajach świata podjęto badania kliniczne nad jego
skutecznością...
Różnice między polskim Kolagenem a innymi:
- zachowuje potrójną helisę, dzięki czemu jest biologicznie
aktywny,
- jako pierwszy specyfik na świecie potrafi nie tylko
spowolnić, ale także odwrócić proces starzenia się
skóry,
- nie alergizuje,
- wykazuje dziesiątki skutecznych oddziaływań medycznych,
- jest nieporównywalnie tańszy, zarówno jako półprodukt
do suplementacji kosmetyków,
jak i w postaci
produktu koronnego
- żelu transdermalnego.